Dwie strony chciwości
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Dwie strony chciwości

Dodano:   /  Zmieniono: 
 

Pracownik banku przyznaje: „Wszyscy wiedzieliśmy, że to, co oferujemy – polisolokaty, ubezpieczenia, fundusze inwestycyjne itp. – jest toksyczne, że klient na pewno nie zarobi, a najprawdopodobniej straci swoje pieniądze”.

Paweł Reszka w bardzo dobrej książce „Chciwość. Jak nas oszukują wielkie firmy” opisał mechanizm podkładania pod nasz system bankowy tych wszystkich bomb, które od jakiegoś czasu pod nim tykają – od kredytów frankowych przez polisolokaty do innych wynalazków wciskanych klientom przez banksterów.

Dzięki zwierzeniom kilkunastu banksterów udało mu się odsłonić mechanizm działania banków i firm ubezpieczeniowych. Mechanizm, którego istnienia się domyślaliśmy. Wszyscy pracują tam pod gigantyczną presją – od prezesa zarządu przez jego zastępców, szefów działów do zwykłych sprzedawców. Dyktatura planów sprzedaży – rocznych, kwartalnych, miesięcznych, jest przemożna. Na każdego, niezależnie od zajmowanej pozycji, z jednej strony czekają wysokie prowizje, bonusy, atrakcyjne wyjazdy firmowe, z drugiej czyhają kary finansowe, degradacje, dyskredytacja w oczach współpracowników, do utraty posady – bywa, że zwykłej śmieciówki.

Z książki Reszki dowiadujemy się więc, dlaczego ustawicznie nas naciągają: bo nie mają innego wyjścia; bo mogą albo nas naciągać, albo odejść. Niestety, nie dowiadujemy się z niej, dlaczego wciąż tak łatwo nas naciągnąć. A przecież chciwość banksterów nie na wiele by się zdała, gdyby nie takaż ich klientów (nie licząc ofiar ewidentnych oszustw) – zwłaszcza tych, a pewnie była ich większość, którzy jednak mieli jakie takie pojęcie, dlaczego biorą kredyt w walucie obcej, a nie w tej, w której zarabiają, czyli polskiej. Albo dlaczego decydują się na zakup produktu finansowego mogącego przynieść zaskakująco duży zysk, a więc – jak to zawsze w takim przypadku bywa – także obarczonego zaskakująco dużym ryzykiem.

I właśnie o tej drugiej stronie medalu w książce Reszki jest dużo za mało. No bo czy banksterom tak dobrze szłoby naciąganie klientów, gdyby nie mieli do czynienia z ludźmi, z których spora część gdzieś tam – w skrytości ducha – liczy na to, że im akurat dopisze szczęście i uda się im spłacić kredyt, na który ich w istocie nie stać? Albo którzy na wszelki wypadek nie zadają pytań o to, jak to możliwe, że ktoś oferuje im produkt, który ma im przynieść tak duży zysk – tak dużo wyższy od oprocentowania najlepszych na rynku lokat bankowych? 

  

Cały wywiad opublikowany jest w 21/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także